Pisałam już na temat różnic pomiędzy studiowaniem w Polsce i studiowaniem we Włoszech.
Opisałam tam różnice "techniczne".
Dzisiaj chcę skupić się na studentach. Gdzie żyją? Jakie prace podejmują? Czym się różnią od polskich studentów?
Zacznijmy od tego, gdzie żyją?
W Polsce popularne są akademiki - sama baardzo dobrze wspominam 4 lata mieszkania w domu studenckim. Nie mogę się doczekać jakiegoś wyjazdu do Polski i powrotu chociażby na dwa dni do akademika.
Akademik we Włoszech - ciężka sprawa. Jest ich mało, nie są wcale opłacalne i zazwyczaj ciężko się do nich dostać. W Bolonii jest jeden (może dwa?) akademiki, jednak na tę ilość studentów... Dlatego zazwyczaj studenci wynajmują mieszkania.
I w tym miejscu nic nowego - kilka studentów okupujących jedno mieszkanie: pokoje jedno, bądź dwuosobowe. Wspólne imprezy, życie niemal rodzinne (kolacje, wyjścia, itp itd). Brzmi znajomo.
Jest też wieeelu studentów dojeżdżających. Sama dojeżdżałam - kiedy mieszkałam u siostry, miałam pół godziny pociągiem do Bolonii. Po przeprowadzce do chłopaka, spędzałam godzinę w autobusie. A potem trzeba było wrócić. Ciężko ale... Jeśli pomyślę, że bilet miesięczny (a obu przypadkach) kosztował mnie 50 euro, a w zamian nie musiałam płacić czynszu (gdzie w Bolonii cena za pokój dwuosobowy wynosi około 300 euro...) to warto było. Takie kalkulacje robi większość studentów.
Powiecie - jaki problem, przecież można pracować!
No nie. To znaczy można, ale to nie takie hop-siup jak w Polsce. Jest dużo nauki, dużo egzaminów. Praca podczas studiów nie jest tak bardzo popularna we Włoszech. Zacznijmy od tego, że jest wysoki poziom bezrobocia. Im mniejsza dyspozycja czasowa, tym mniejsza szansa na znalezienie pracy. Jeżeli włoski student podejmuje się pracy, to najczęściej jako kelner, baby-sitter, dostarczyciel pizzy itp.
Ah, w studenckich mieszkaniach jest zawsze kawiarka. Zawsze. Kawiarka to podstawa. Bez kawiarki Włoch nie może oddychać. Chyba, że ma ekspres do kawy. Ale studenci są za biedni. Dlatego powtórzę - kawiarka. Obowiązek.
Jak się poruszają po mieście studenckim?
Tak jak Polacy, co Wam mogę powiedzieć. Ale podczas rozmowy na Messengerze na temat włoskich studentów przeczytałam:
"Na północy używa się rowerów, takich tanich i zdezelowanych, z drugiej ręki. Które są kradzione. Dlatego często kłódka kosztuje więcej niż taki rower".
(na południu jest biedniej to i drogi gorsze - gorzej z tymi rowerami)
A co z samochodami? No, może z 5% studentów używa samochodu. Po pierwsze koszty, po drugie zostawiają samochód w domu rodzinnym. Mój chłopak był zdziwiony kiedy widział samochody pod akademikami (ilość i nieraz jakość).
To dla mnie główne różnice, ponieważ nie mogłam pojąć, jak uniwersytet może funkcjonować bez akademika. Do tego podczas studiów byłam jedną z nielicznych (na magisterce może nawet jedyną?) osób, które nie pracowały.
Ale widząc możliwości zaparkowania samochodu w Bolonii, kompletnie nie dziwi mnie, że studenci wybierają życie bez samochodu (nie wszyscy, jednak częściej niż w Polsce).
We Włoszech obowiązkowym wyposażeniem studenckiego mieszkania jest kawiarka.
A w Polsce? (poza wódką oczywiście)
Dajcie znać w komentarzach!