Na stories zapytałam Was, o czym chcielibyście przeczytać. Dostałam propozycję opisania włoskiej zimy. Jeśli jesteście ciekawi, czy tutaj też jest zima, też jest mróz i śnieg po kolana - czytajcie!
To, co Wam tutaj napiszę będzie oparte na moich doświadczeniach (dwia zimy w Emilii-Romanii + trzy tygodnie w okresie świątecznym 3 lata temu) oraz na opowieściach Włochów.
Jasne, że we Włoszech jest śnieg! To znaczy ja go widziałam jakieś trzy-cztery razy. Potem szybko stopniał. ALE wystarczy pojechać w góry, żeby przekonać się, że we Włoszech pada śnieg. Warto dodać, że nie co roku jest tak samo. W Polsce też bywa różnie - śnieg w maju itp. Analogicznie tutaj - co i raz zdarza się śnieżna zima.
Mrozy? Też czasem są. Na przykład w tym roku musiałam skrobać szyby w aucie. Jeden raz. Ale jednak! Poza tym należy pamiętać, że temperatury odczuwa się tu inaczej, z powodu wysokiej wilgoci. Często wydaje się być zimniej niż w rzeczywistości wskazuje termometr. Lub cieplej - w lecie... Wilgoć w Emilii-Romanii to spory problem.
W pracy zaraz po Nowym Roku rozmawiałam z jednym z kolegów, który pochodzi z Sycylii. Narzekaliśmy na pogodę (deszcz, szaro-buro i ponuro). I nagle on mówi "tam, skąd pochodzę w Sylwestra było 26 stopni!". Taka dodatkowa informacja, jeśli chodzi o temperatury w okresie zimowym.
Wspomniałam o wilgoci. Poza odczuwaniem zimna jest jeszcze jeden szczegół - mgły. Mieszkam chyba w najbardziej zamglonej części Włoch. W dzień nie ma z tym tak dużego problemu - jasne, jest ograniczona widoczność, ale dopóki każdy jedzie na włączonych światłach (a to nie takie oczywiste...) to wszystko gra. Za to po zmroku... Lepiej jechać z nawigatorem. W przeciwnym razie można skończyć w rowie. A rowów tu sporo (co za tym idzie - wysoki w porównaniu z resztą kraju odsetek wypadków śmiertelnych). I zakrętów. Nic przyjemnego.
To takie najważniejsze punkty dotyczące zimy we Włoszech. Dzisiaj na przykład leje cały dzień. Lało też wczoraj. Ah, wczoraj padał śnieg w miasteczku, w którym pracuję! To znaczy padał rano. Jak pojechałam do pracy wieczorem to nic z niego nie było. Był tylko deszcz. Który zamarzał na jezdni. Tutaj też kierowcy nie są przygotowani na zimę (podobnie, jak nikt w Polsce nie spodziewa się śniegu...), dlatego często całe sznury samochodów lądują w rowie. A wystarczyłyby odpowiednie opony i trochę pokory za kółkiem...
Rozjaśniłam Wam trochę obraz zimy w Emilii Romanii?
Jest coś, co Was najbardziej zdziwiło, a może wszystko już wiedzieliście?
Dajcie znać w komentarzach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz