Z okazji Wielkanocy postanowiliśmy wybrać się do Pizy. Każdy odradzał nam ten wybór, ponieważ Piza oprócz krzywej wieży nie ma nic innego do zaoferowania. Dlatego postanowiliśmy zajrzeć tam na chwilę, zweryfikować te opinie a kolejnym przystankiem była Lukka.
Dlaczego Piza jest fajna tylko na kilka godzin i gdzie NIE jeść? Jak przeczytasz post, to się dowiesz.
Widoki w drodze do Toskanii mnie nie zawiodły - było po prostu pięknie! Pogorszyło się, kiedy dojechaliśmy do Pizy... Na szczęście udało nam się przez przypadek znaleźć chwilowo bezpłatny parking, więc tutaj duży plus. Praktycznie obok Placu Cudów. Który jest zaraz obok wieży. Kolejny plus. Wystarczyło tylko przebrnąć przez dzikie tłumy (zarówno turystów jak i cwaniaczków, którzy chcieli nam wcisnąć cokolwiek) aby dostać się do tych zabytków.
No w sumie to całkiem ładne, muszę przyznać, że uroczy widok. Do tego słońce, ładna pogoda... I mnóstwo osób, które robią sobie zdjęcia, na których podtrzymują wieżę. Wow, oryginalnie! Powiedzieliśmy "ok, ładnie tu, ale idziemy zjeść!". Znaleźliśmy odpowiednie miejsce dzięki TripAdvisor i w drogę. Niestety zatrzymaliśmy się w niewłaściwym lokalu (trzeba było iść 10 metrów dalej, ale zorientowaliśmy się jak byliśmy już przy stoliku). Uznaliśmy, że ceny są spoko, wnętrze też ok, więc co złego może się stać? Zamówiliśmy.
We dwójkę wydaliśmy 24 euro (w tym coperto). Jedzenie było... ok. Po prostu ok. Nic nadzwyczajnego, ale zjadliwie. Porcje trochę za małe. Ale dobra, jesteśmy zaraz przy krzywej wieży, więc to było do przewidzenia. Nie marudziłabym kompletnie, gdyby nie obsługa...
Przed zamówieniem kawy poszłam do łazienki. Kiedy z niej wychodziłam, zobaczyłam, że mój chłopak się ubiera i podaje mi moją kurtkę mówiąc, że wychodzimy. Po opuszczeniu tegoż lokalu dowiedziałam się, że mój chłopak dostał bez słów rachunek (o który nie pytał) a kelnerzy zaczęli sprzątać nasz stolik, ponieważ przyszli inni klienci. Więc nas należało wygonić. Dodam, że jest on najspokojniejszym człowiekiem na świecie, najmniej konfliktową osobą którą znam, więc na początku próbował jeszcze jakoś pomóc kelnerom, ale oni zaczęli być dla niego niemili. Do tego to on musiał iść do kasy, żeby móc zapłacić kartą. I wtedy pożałował, że nie powiedział, że to ja płacę, więc trzeba na mnie poczekać. Wie doskonale, że ja bym była mniej uprzejma.
Ja rozumiem, że Wielkanoc, że tłumy. Sama pracuję w gastronomii. Mój chłopak też swojego czasu tak pracował. No ale serio? Wystarczyło chociaż podejść i spytać, czy chcemy coś jeszcze, czy przynieść rachunek, bo przychodzą kolejni klienci. Dlatego odradzam. Po prostu odradzam.
Ale koniec o tym felernym wydarzeniu. Poszliśmy dalej! I Piza okazywała się coraz ładniejsza, sami zobaczcie:
Piazza dei Cavalieri |
Jedno z ujęć na Piazza dei Cavalieri. Inne możecie zobaczyć na moim instagramie. Tam było pusto, w odróżnieniu od Placu Cudów... Który sam w sobie jest piękny, ale nie z tymi tłumami. Dlatego nie wrzucam Wam zdjęcia, bo ujęcia, jakie mam raczej zniechęcają do wizyty.
Tuttomondo |
Zrobiliśmy spacer, poszliśmy na kawę i udaliśmy się do kolejnego miejsca.
Lukka.
30 minut drogi samochodem, po drodze kolejne widoki na Toskanię i dotarliśmy do jednego z nielicznych miast, które może się pochwalić zachowanymi w całości murami. Zjedliśmy naleśniki w jakimś przypadkowym miejscu, pospacerowaliśmy i wróciliśmy do domu.
Główny plac miasta bardzo mi się spodobał! Okrągły, co nie jest tak często spotykane.
Warto było zobaczyć Pizę, ale nie jest to miasto, do którego będę "musiała" wrócić. Jeśli nadarzy się okazja - jasne, chętnie! Ale sama do tego dążyć nie będę.
Macie podobne wrażenie odnośnie Pizy?
A może macie podobne przeżycia "restauracyjne" z innej części świata? Dajcie znać w komentarzach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz