piątek, 13 kwietnia 2018

We Włoszech czuję się świetnie, ale...

... ale wyjazd z kraju, w którym żyło się od zawsze i skonstruowało swoje filary nie jest łatwy. Ja naprawdę chcę zostać we Włoszech i będę Was przekonywać, że żyje mi się tu dobrze. Jednak czasem przychodzą momenty, w których jest mniej kolorowo. I nie chodzi tu o specyfikę kraju a o sam fakt emigracji.

Jak to jest?




Utrata niezależności.
To jest chyba najgorsze. Nie mogę prowadzić tu tego samego życia, które prowadziłam w Polsce. Jak na razie. Wiecie, przyjaźnie nie przychodzą same i nie tworzą się w tydzień. Do tego mieszkam w innym miejscu, niż pracuję, co nieco utrudnia nawiązywanie kontaktów. No i wszędzie jestem "nowa". Ewentualnie jestem dziewczyną mojego chłopaka, która tu zamieszkała. Ale muszę przyznać, że za każdym razem, kiedy mnie przedstawia mówi "To jest Maja". Po prostu. Z jednej strony to oczywiste, że jestem jego dziewczyną, ale z drugiej strony mówi o mnie, że jestem po prostu Mają, nie przypisuje mi hmm funkcji? Jego dziewczyny. Szczegół, ale ważny.

Praca.
Nie wiem, czy tak jest w innych krajach. Ale kiedy rozmawiałam z koleżanką, która od lat mieszka w Holandii, okazało się, że mamy podobne przemyślenia. 
Z jednej strony ciągle słyszę "wow, jak dobrze mówisz po włosku! Wow, już skończyłaś magisterkę? Z ekonomii? Ale masz super CV!" itd., itd...
Z drugiej strony - pracuję w Burger Kingu na niecałe pół etatu. Po dwóch miesiącach znalazłam (nie obyło się bez pomocy) tylko taką pracę. Pomimo innych rozmów o pracę - praktyki full time za 500 euro, baby sitter itp. Mam do czynienia z ludźmi młodszymi, starszymi ode mnie i każdy mówi, że kompetencje, które mam, są rzadko spotykane w moim wieku i to jest coś. A jednak żadnej innej pracy znaleźć nie mogę. Jak to jest?

Ludzie.
Akurat większość rodziny mam we Włoszech. W tym momencie z najbliższych mi osób, jedynie tata i babcia są w Polsce.
Ale przyjaciele, znajomi ze studiów itd - w sumie w ten sposób mogłam zweryfikować kilka znajomości. Jednak przykro mi, że nie mogę po prostu wpaść na kawę do pokoju obok. W sumie to też część "życia po studiach", nie mieszkania już w akademiku. Ale nie mogę też powiedzieć "ok, to jutro wsiadam w pociąg i o 19 będę u Ciebie". Zawsze pozostały mi tanie loty, ale z jednym dniem wolnym w ciągu tygodnia sprawa się lekko komplikuje. 

Mieszkam tu już półtora roku. Wszystko powoli się układa i mam naprawdę dobre życie. Są jednak tez smutne elementy tej układanki. Zdaję sobie jednak sprawę, że gdybym miała wrócić do Polski, pojawiłyby się inne kwestie, które nie należą do tych pozytywnych. 
Dlatego dalej wybieram Włochy :)


Czytelnicy na emigracji - w jaki sposób Wy odczuliście przeprowadzkę do innego kraju? A może nie odczuliście tego wcale? Podzielcie się w komentarzach!


PS.: Dziewczyny, które opuściły Polskę - chodźcie tutaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz